Kontynuujemy wielką bałkańską pętlę kierując się już na północ. Dziś już w czarnogórskim Barze. Montenegro zawsze spoko, ale porównanie z grecką Sithonią, z naciskiem na Orange Beach opodal Sarti nie ma najmniejszego sensu w kontekście plaż i koloru morza. Ale góry dookoła oczywiście robią robotę. A, i cudowny albański inland, a pogranicze albańsko-czarnogorskie powitało nas temperaturą jak na załączonym obrazku;) Jutro więcej.
Był plan na powrót z naciskiem na zwiedzanie inlandowych miejsc w Bułgarii, ale uznaliśmy, że przy tych temperaturach to zabójstwo i chcemy jeszcze morze w innym miejscu. Tym samym szybka decyzja i zmiana wybrzeża z Egejskiego na Jońskie, wczorajszy, 8 godzinny transfer z Sarti do albańskiej Sarandy absolutnie widokową trasą przez góry północnej Grecji. Zdjęcia już z południowej Albanii. Wieczorem więcej :)
Teraz kolejne dwa dni chillu na cudnych plażach w okolicach Sarandy, a co potem, to się zobaczy, ale ogólnie w planie jeszcze zachodnie Bałkany :)
Po dwóch dobach jazdy (z przerwami na nocleg, bo z infantem ;) ) trochę w końcu czilluję. Bałkańska trasa via Rumunia / Bułgaria do Grecji miażdży system, ale też wymaga. Chwilę autostrady, chwilę przez krzaki, dużo serpentyn, krewkich, bałkańskich kierowniczych itd. Ogólnie koloryt, jaki znam i na jaki liczyłem. A Grecja jak to Grecja - nie zawodzi. To morze, ten kolor, te plaże, tez klimat... Warto poświęcić wiele na samą trasę. Tym razem chyba najbardziej niedoceniany od czasów tanich lotów kawałek tego kraju - Chalkidiki / Sithonia.
Na razie parę pstryków z telefonu. Jak się ogare to będzie coś z poważniejszego sprzętu. Czołem;)
Jak przystało na mieszkańca i promotora naszych uzdrowisk, z chęcią odwiedziłem armeńskie uzdrowisko Jermuk, o czym więcej w innym poście. Miasteczko zwiedziliśmy "po łebkach", ponieważ wciągnęły nas szlaki górskie dookoła niego. Jako, że byliśmy na szlaku nieopodal granicy z Azerbejdżanem, w pewnym momencie zostaliśmy zawróceni przez służby armii Armeńskiej w postaci w pełni uzbrojonego zołnierza w pełnym rynsztunku, w towarzystwie 4 wielkich psów. Jako, że nie potrafił się z nami porozumieć w żadnym, choćby rosyjskim języku, zadzwonil do dowódcy, który nam obwieścił po angielsku, że za paręset metrów zaczyna się strefa ściśle militarna.
Po szeregu dalszych przygód szczęśliwie dotarliśmy do auta i ruszyliśmy więcej na zachód, o czym jutro.
Podróż bez Paszportu ZEWschodu Dariusz Wschodni
Tak wygląda Iran z drugiej strony. W sensie, te "górki" na horyzoncie to już Iran. W sumie przyjechałem tu głównie po to;) Byłem ciekawy jak wygląda droga w korytarzu Zangezurskim oraz pogranicze Ormiańsko-Irańskie, bo podejrzewam, nie bez podstaw, ze niebawem będzie głośno o tym regionie.
Ps. Geopolitycy i pasjonaci tematu zrozumieją.
Armenia W telefonicznym skrócie #2 .
Jesteśmy już w Meghri, na samej granicy z Iranem. Ta 12 godzinna podróż z lotniska była trudna i pełna sprzeczności. Od niesamowitego sacrum natury po profanum socrealistycznych, industrialnych nor i upadłych zakładów produkcyjnych. Do tego 150 km odcinek, który zajął nam 4 godziny z samymi serpentynami, z mijanymi setkami irańskich tirów. Bardzo męczące dla kierowcy, ale doświadczenie bezcenne.
Zobaczcie tę mozaikę pełną sprzeczności w ujęciu telefonicznym.
Zmiana otoczenia na spontanie. Tydzień temu jeszcze nie miałem pojęcia, że tu będę, 3 dni temu czy zdążę kupić bilety.
Wypad w trybie workation odpalony;) O tym, co tu działam, już wkrótce, ale oczywscie Akcja-Digitalizacja :)