Okej, moment powagi.. Chwile temu skończyłem prace nad filmem krótkometrażowym, dokumentem kreacyjnym pt. „KINIOR” nad którym pracowałem przez ostatnie ponad pół roku. Ogrom pracy, energii i emocji przełożone na obraz. Poświęcenia, wybuchy, złości i miłości. Film, który powstał z przypadku, bo kiedyś faktycznie miałem zrobić dokument o tacie, ale czułem, że jestem jeszcze za słaby by to udźwignąć, zaliczenie na studia z dokumentu jednak mnie do tego zmusiło co potem przerodziło sie w film roczny. Scenariusz pisał się właściwie sam, podświadomie, gdzieś z głębi mnie. Próba zrozumienia Włodzimierza „Kiniora” Kiniorskiego - wielkiego człowieka, artysty, muzyka, ale przede wszystkim ojca przez jego syna. Nie powinienem tego pisać, bo twórcy chyba nie powinni tak o swoich dziełach mówić, ale musze przyznać, że nie lubię tego filmu przez to w jak ogromnych emocjach powstawał a nie były to tylko emocje pozytywne. Maniakalne wożenie sprzętu w każde możliwe miejsce, przykuty łańcuchami do kamery i statywów, perfekcjonizm, nędzny priorytet arcydzieła, autoterapia i ucieczka jak najdalej od rzeczywistości w najskrytsze zakamarki swojej głowy, brak jakiejś zabawy, oddechu… zawładnęła mania. Mimo wszystko przed chwilą wróciłem z
@krakowfilmfestival , gdzie film miał swoją premierę za co bardzo dziękuje i jest to dla mnie ogromny zaszczyt. Finał, dotrwałem, udało się, etap zakończony. Dziękuje wszystkim, którzy byli w projekt zaangażowani. Szczególnie: Głównemu aktorowi oczywiście
@kiniorski dziękuje za spełnianie moich dziwnych zachcianek i wsiadanie na rower z przywiązanym kontrabasem do pleców, kochanej
@wiwiwicia , która wszystko dźwigała i była ze mną zawsze, mamie za psychiczne wsparcie i paru innym osobom epizodycznie pomocnym. Ogromne dzięki, to było dla mnie naprawdę ważne.
Plakat to oczywiście najlepsza
@emi.biernacka